sobota, 22 marca 2014

ROZDZIAŁ PIERWSZY

  Zapewne zastanawia was kim ja w ogóle jestem. Otóż jestem dziewczyną, która kocha taniec ponad wszystko. Mogę jednak lekko was zaskoczyć tym, że nie tańczę baletu ani hip-hopu. Cheerleaderką też nie jestem. Zajmuję się głównie tańcem towarzyskim. Jestem jeszcze naprawdę młoda, bo mam dopiero dwadzieścia lat, ale mimo to już uczę tej umiejętności w szkole tańca ,,Gold Star''. Wciąż jeżdżę na różnego rodzaju konkursy i rozwijam swój talent. Pomijając to, że tańczę taniec towarzyski w jakimś stopniu potrafię też tańczyć balet. Na pewno nie jestem w tym jakąś mistrzynią, ale kiedy jest mi smutno uciekam właśnie w ten taniec.
  Pośpiesznie pakuję wszystkie potrzebne rzeczy do tańca, chowając je do torby. Potem wychodzę z mojego wynajmowanego mieszkania i przekręcam klucz w zamku, aby zamknąć drewniane drzwi. Ledwo zdążam na pociąg, którym jadę na ulicę, na której znajduje się szkoła. Powolnym krokiem wchodzę do budynku i idę na odpowiednie piętro. Kiedy wchodzę do środka okazuje się, że jak zwykle jestem pierwsza. Na razie nie ma nawet pani Green, która jest właścicielką tego miejsca.
  Ta szkoła istnieje już od bardzo dawna. Tak naprawdę to właśnie tu zaczęłam moją przygodę z tańcem. Kiedy miałam dziesięć lat mama zapisała mnie tutaj, bo chciała, żebym dzięki temu miała idealną postawę i uczyła się gracji. Od tej pory nie opuściłam ani jednych zajęć, a dwa lata temu pani Green poprosiła mnie, żebym została drugą nauczycielką tutaj, bo wciąż przybywa coraz więcej uczniów i ona nie jest w stanie ogarnąć ich wszystkich, a ja według niej jestem w tym naprawdę dobra.
  Tak więc otwieram książkę i zaczynam czytać, próbując zabić czas podczas oczekiwania na pierwsze osoby, które mają się tu zjawić.

                                                                          *

  Mój wzrok kieruje się na przepiękną dziewczynę stojącą po drugiej stronie ulicy. Przejeżdżam językiem po wardze i słyszę głośny śmiech mojego kumpla. Aaron dźga mnie w ramię, kiedy jego wzrok spoczywa na ślicznej blondynce z długimi nogami.
- Jest całkiem niezła, ale chyba nie zauważyłeś jednej dość istotnej rzeczy. Mianowicie spójrz na jej lewą dłoń. - mówi, gapiąc się z uśmieszkiem na jej duży biust. Robię to, co mi każe i uświadamiam sobie, że na szczupłym palcu dziewczyny znajduje się pierścionek zaręczynowy. Prycham i oznajmiam mu pewnym siebie głosem:
- I tak ją zdobędę. Żadna laska nie może oprzeć się mojemu urokowi osobistemu. Nawet te, które mają narzeczonego polegają.
- Przekonajmy się. - droczy się ze mną.
- Chcesz się założyć? - pytam z uśmiechem.
- Ok, a co?
- No nie wiem, może... Już wiem. Przegrany będzie musiał zapisać się do szkoły tańca tej siwej babki, którą ostatnio spotkaliśmy na przystanku. - śmieje się.
- Niech będzie. - godzi się.W duchu już widzę jego minę, kiedy wygram. A jestem pewny, że tak będzie.  Podajemy sobie dłonie, a potem ja je przecinam, pieczętując nas zakład. Z szerokim uśmiechem na ustach podchodzę do niej. 
- Cześć. - zaczynam uwodzicielskim głosem. - Jestem Zayn. A ty to...?
- ,,Zdecydowanieniezainteresowana.'' - powiedziała zdenerwowana na jednym wydechu, patrząc na mnie z pogardą. Spojrzałem na nią zdziwiony. Jakim cudem nie zrobiłem na niej nawet najmniejszego wrażenia? To niewiarygodne, że patrzyła na moją twarz i nawet nie mrugnęła. Kompletnie nic. Ale ja nie dam się tak po prostu zignorować. Poza tym nie mogę przegrać tego zakichanego zakładu. Po pierwsze kompletnie nie umiem tańczyć, a po drugie niedobrze mi na myśl, że musiałbym znosić tę starą babę.
- Może jednak poszłabyś ze mną na kawę albo do kina? - proponuję uparcie.
- Mam narzeczonego. Daj mi spokój człowieku, dobra? - syczy i szybko się ode mnie oddala. Wzdycham głośno zrezygnowany. No i przegrałem. Ociężałym krokiem wracam do Aaron'a. Chłopak ma na twarzy uśmiech od ucha do ucha.
- Przegrałem. - przyznaję zirytowany i ledwo wytrzymuję jego satysfakcję. - Zapiszę się tam.
- Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć cię w eleganckim smokingu, Malik. - chichocze. Czuję, jak robię się czerwony ze złości.
- Daruj sobie, stary. - irytuję się.
  Niedbałym krokiem ruszam w prawą stronę. Pech chciał, że znajdowaliśmy się niedaleko tego przeklętego miejsca. Kiedy już jestem na miejscu niepewnie otwieram ciężkie wrota. Chcę szybko mieć to za sobą. Niech stracę.

                                                                        ***

No i jak podoba się Wam pierwszy rozdział? Według mnie nie jest najgorszy, ale Wy wiecie to zdecydowanie lepiej, więc proszę Was o komentarze :)
Kocham Was <3

6 komentarzy: