Wnętrze dosłownie zapiera dech w piersiach. Jeszcze nigdy, w całym swoim życiu, nie widziałam tak ogromnego korytarza. Ma on spokojnie z dwa kilometry i wcale nie przesadzam. Przez całą jego długość ciągną się rzeźby i obrazy. Na suficie wiszą kryształowe żyrandole, a w niedalekich odległościach od siebie rozłożone są piękne, białe drzwi.
Zayn ciągnie mnie do jedynego pomieszczenia bez drzwi, czyli salonu. Zastanawia mnie, czy nie jest on jeszcze piękniejszy niż hol.
Całą ścianę po prawej stronie zajmuje okno z widokiem na miasto. Widać stąd wszystkie domy, ponieważ dom znajduje się na wzgórzu. Na środku stoi ogromna, biała kanapa, a przed nią jest kamienny kominek. Obok niego są kolejne rzeźby. Podłoga jest wyłożona drewnianymi panelami, a sufit, tak jak w korytarzu, ozdobiony jest żyrandolami z kryształów.
Czuję jego dotyk na ramieniu i trzęsę głową, wyrwana z zamyślenia.
- Nie wspominałeś, że mieszkasz w pałacu.
- A po co niby miałbym to robić? Nie czułem takiej potrzeby. Siądziesz? - pyta, usadawiając się na białym siedzeniu. Kiwam głową i zajmuję miejsce obok niego.
- Więc... Mieszkasz tu z rodziną czy sam?
- Z rodziną - odpowiada spokojnie.
- Teraz tu są? - Zaczynam czuć się niekomfortowo.
- Nie. Mamy cały dom tylko dla siebie. No dobra, widzę, że zachowujemy się sztywnie. Jeżeli wypijemy te wina, to zdecydowanie ulegnie zmianie.
- Też tak twierdzę - mówię z uśmiechem, kiwając głową. Nie wiem najwidoczniej, na co się teraz piszę.
Dwie butelki wina później siedzimy w pokoju Zayn'a, oglądając jakiś film. Jednakże jestem do tego stopnia opita, że nie wiem, jaki ma tytuł. To chyba horror, a może komedia. Właściwie, co to za różnica?
- Mam ochotę potańczyć - mówię, wiercąc się niecierpliwie.
- Teraz? - dziwi się. Słyszę jakieś dziwne szeleszczenie w uszach i postanawiam szybko się go pozbyć.
- No chodź. - Ciągnę go za rękę, a on ze śmiechem podnosi się z łóżka. Wyłącza telewizor, a następnie podchodzi do mnie blisko i daje dłonie na mojej talii.
- Nie mam teraz żadnej muzyki - oznajmia.
- Nic nie szkodzi. Prawdziwy tancerz nie potrzebuje muzyki. A my nimi jesteśmy, prawda? - pytam, zaplatając ręce na jego karku.
- Ale kim? - bełkocze zdezorientowany.
- Prawdziwymi tancerzami - uświadamiam go.
- A tak, to na pewno - zgadza się chwiejnie. - Rany, co ten alkohol z nami robi? - jęczy.
Oboje zaczynamy kołysać biodrami, a ja kładę głowę na ramieniu chłopaka. Po upływie paru minut czuję jak odpływam. Zamykam oczy i nie wiem, co dzieje się potem. Nastaje ciemność.
*
Czuję, jak ciało Tiffany zaczyna delikatnie ciążyć mi na ramieniu. Nie jestem tak bardzo pijany, jak ona, więc bez trudu biorę ją na ręce i kładę na swoim łóżku. Sam udaję się do pokoju gościnnego, aby tam spędzić noc. Zdejmuję z siebie wszystko z wyjątkiem bokserek, a potem kładę się na miękkim materacu, zamykając powieki. Morfeusz porywa mnie do swojej krainy, zanim zdążę pomyśleć o czymkolwiek, co wydarzyło się tego dnia.
Nazajutrz budzę się wypoczęty i pełny życia. Nic mnie nie boli, a przecież powinienem mieć choćby maleńkiego kaca. Gdy do moich uszu docierają jęki bólu, orientuję się, że Tiffany nie miała tyle szczęścia co ja. Idę do kuchni po tabletkę aspiryny i szklankę wody. Następnie udaję się do dziewczyny i śmieję się na jej widok. Masuje swoje skronie, co chwilę pojękując.
- Mały kac morderca, co? - nabijam się z niej.
- Bardzo śmieszne, serio. - Przewraca oczami, a ja podaję jej wodę i aspirynę. Łyka je w tempie błyskawicznym, a potem kładzie szklankę na szafkę obok łóżka.
- Jesteś głodna? - pytam serdecznym tonem. Dziwne, że taki w ogóle potrafi wyjść z moich ust.
- Może trochę - przyznaje z delikatnym uśmiechem.
- Ja za to jestem strasznie głodny, więc pójdę coś zrobić. Lubisz jajecznicę?
- Tak. - odpowiada krótko.
- Fakt. Mogłem się tego spodziewać.
Kieruję się do kuchni i zostawiam ją samą w mojej sypialni.
*
- Rany, to jest naprawdę pyszne - stwierdzam z pełnymi ustami, nie zważając na maniery. - A myślałam, że nie potrafisz gotować.
- Bardzo możliwe, że po prostu nie chcę mi się tego robić, bo jestem bardzo leniwy w tym temacie, a jajecznica nie wymaga zbyt dużo pracy. Naprawdę ci smakuje? - dziwi się.
- Zdecydowanie - odpowiadam szczerze. Jajecznica jest mocno ścięta i jasnożółta. Wyraźnie czuć w niej przyprawy.
- Według mnie, za bardzo ją przyprawiłem.
- Być może, ale ja uwielbiam, kiedy dania są solidnie przyprawione. - Wzruszam ramionami.
- No tak, zdecydowanie jesteś ostrą dziewczyną.
Kontynuuję jedzenie, ale czuję się trochę niezręcznie, bo jego wzrok ciągle się na mnie kieruje. Mój talerz jest pusty, wiec odkładam go do zlewu.
- Dziękuję za wspaniałe śniadanie. Chyba będę się już zbierać - mówię i idę po moją torebkę do jego pokoju. Odwracam się i przez przypadek wpadam na niego, bo nie wiedziałam, że za mną stał.
- Przepraszam - mówię i czuję, jak się czerwienię.
- Nie szkodzi. Podwiozę cię - proponuje, cierpliwie czekając na moją odpowiedź, podczas gdy ja zamyślona przyglądam się jego idealnej twarzy. Potrząsam głową, jakbym obudziła się z transu.
- Jeżeli możesz... Nie chcę ci się narzucać.
- Daj spokój, to żaden kłopot - odpowiada.
Jesteśmy mniej więcej w połowie trasy, a ja wciąż nie mogę wyzbyć się wrażenia, że chłopak uważnie przygląda się mojej twarzy. Odwracam głowę, by przyłapać go na gorącym uczynku i tak też się dzieje.
- Patrz na drogę - syczę w niemiły sposób. Sama nie wiem czemu. - Nie chcę abyśmy przez ciebie mieli wypadek samochodowy.
Dociera do mnie to co powiedziałam, dopiero w momencie, w którym Zayn wraca wzrokiem na jezdnie, wyraźnie spięty. Ściska kierownice tak mocno, że jego knycie stają się białe. Pociąga nosem, a po jego policzku spływa pojedyncza łza. Chcę ją zetrzeć, ale Malik strąca moją dłoń.
- Zayn, przepraszam cię. Nie chciałam, abyś poczuł się zraniony. - Kładę dłoń na jego prawej, która znajduje się na kierownicy i delikatnie ją ściskam, dodając mu otuchy.
- Nie odzywa się do mnie, a ja czuję, jak moje serce rozpada się na drobne kawałeczki. Nie raz się z nim kłóciłam, ale to bolało zdecydowanie mniej niż cisza, którą teraz mnie obdarowuje.
- Proszę, odezwij się do mnie. - Dotykam jego klatki piersiowej, starając się zwrócić na siebie jego uwagę. Zjeżdża na pobocze i zatrzymuje samochód. Odchyla głowę do tyłu, opierając ją o siedzenie i bierze głęboki oddech.
- To ja przepraszam. Zachowuję się, jak jakaś wrażliwa baba - mówi ze śmiechem, a ja piorunuję go spojrzeniem. - Co? - dziwi się.
- Ja jestem wrażliwą babą, a ty właśnie mnie obraziłeś.
- Nie. Ty nie jesteś wrażliwą babą, tylko wrażliwą dziewczyną.
- Akurat to, że ty jesteś wrażliwy to dobrze. Ja lubię mężczyzn, którzy nie boją się płakać. Poza tym znam świetny sposób na uspokojenie emocji. Chcesz go poznać?
- No pewnie, dawaj go. Często się wkurzam, a to przecież też emocja, prawda? - upewnia się.
- Zdecydowanie. Zamknij oczy i weź głęboki oddech. A teraz pomyśl jakąś liczbę. - Podnosi do góry brew, a następnie chichocze.
- To jakiś żart? - pyta z wyraźnym rozbawieniem we wzroku i głosie, a ja przewracam swoimi oczami w geście irytacji. Jeszcze jedna ironia z jego ust i to ja będę musiała zacząć głęboko oddychać.
- Po prostu to zrób - mówię ze spokojem i w końcu robi to, o co go proszę. - Teraz weź tyle głębokich wdechów, jaką liczbę pomyślałeś. - Bierze pięć głębokich wdechów, a następnie patrzy na mnie zdziwiony.
- To naprawdę działa - stwierdza, a moja twarz pozostaje bez wyrazu, bo się tego spodziewałam.
- A nie mówiłam. - Mrugam do niego zadziornie, następne odwracając się w stronę okna.
Resztę drogi przebywamy w ciszy, która jednak nie jest ani trochę niezręczna. Czasem dobrze jest poukładać myśli w swojej głowie, nie wypowiadając ich na głos. Przynajmniej takie jest moje zdanie na ten temat.
- Dziękuję za wczorajszy wieczór, za to, że pozwoliłeś mi zostać u siebie na noc, za śniadanie i za podwiezienie. Ogólnie za wszystko ci dziękuję.
- Nie ma za co. Widzimy się jutro na zajęciach?
- Jeżeli przyjdziesz to tak. - Kiwam głową.
- Na pewno będę - zapewnia, przygryzając dolną wargę. Nachyla się, składając delikatny pocałunek na moim policzku. Jak sądzę jest to pożegnanie na ten czas, w którym nie będziemy się widzieć.
- Do jutra - mówię, opuszczając jego samochód.
- Do jutra - odpowiada, a ja zamykam drzwi pojazdu. Zanim wchodzę do mojego mieszkania, muskam palcami policzek, tam gdzie znajdowały się usta Zayna i delikatnie się uśmiecham.
***
Przepraszam, jeżeli przeoczyłam jakieś błędy, ale jest tak późna godzina, że literki mienią mi się w oczach xd Komentujcie rozdział, proszę! :3
Skomentowałabym zachowanie głównych bohaterów, ale nie mam siły :cc
Przepraszam za to, że rozdział pojawił się tak późno :d
Kończą się wakacje i mam z tego powodu załamke psychiczną. Wy też? xoxox
Kocham Was <3
Ps: Co sądzicie o nowym wyglądzie bloga?
- To ja przepraszam. Zachowuję się, jak jakaś wrażliwa baba - mówi ze śmiechem, a ja piorunuję go spojrzeniem. - Co? - dziwi się.
- Ja jestem wrażliwą babą, a ty właśnie mnie obraziłeś.
- Nie. Ty nie jesteś wrażliwą babą, tylko wrażliwą dziewczyną.
- Akurat to, że ty jesteś wrażliwy to dobrze. Ja lubię mężczyzn, którzy nie boją się płakać. Poza tym znam świetny sposób na uspokojenie emocji. Chcesz go poznać?
- No pewnie, dawaj go. Często się wkurzam, a to przecież też emocja, prawda? - upewnia się.
- Zdecydowanie. Zamknij oczy i weź głęboki oddech. A teraz pomyśl jakąś liczbę. - Podnosi do góry brew, a następnie chichocze.
- To jakiś żart? - pyta z wyraźnym rozbawieniem we wzroku i głosie, a ja przewracam swoimi oczami w geście irytacji. Jeszcze jedna ironia z jego ust i to ja będę musiała zacząć głęboko oddychać.
- Po prostu to zrób - mówię ze spokojem i w końcu robi to, o co go proszę. - Teraz weź tyle głębokich wdechów, jaką liczbę pomyślałeś. - Bierze pięć głębokich wdechów, a następnie patrzy na mnie zdziwiony.
- To naprawdę działa - stwierdza, a moja twarz pozostaje bez wyrazu, bo się tego spodziewałam.
- A nie mówiłam. - Mrugam do niego zadziornie, następne odwracając się w stronę okna.
Resztę drogi przebywamy w ciszy, która jednak nie jest ani trochę niezręczna. Czasem dobrze jest poukładać myśli w swojej głowie, nie wypowiadając ich na głos. Przynajmniej takie jest moje zdanie na ten temat.
- Dziękuję za wczorajszy wieczór, za to, że pozwoliłeś mi zostać u siebie na noc, za śniadanie i za podwiezienie. Ogólnie za wszystko ci dziękuję.
- Nie ma za co. Widzimy się jutro na zajęciach?
- Jeżeli przyjdziesz to tak. - Kiwam głową.
- Na pewno będę - zapewnia, przygryzając dolną wargę. Nachyla się, składając delikatny pocałunek na moim policzku. Jak sądzę jest to pożegnanie na ten czas, w którym nie będziemy się widzieć.
- Do jutra - mówię, opuszczając jego samochód.
- Do jutra - odpowiada, a ja zamykam drzwi pojazdu. Zanim wchodzę do mojego mieszkania, muskam palcami policzek, tam gdzie znajdowały się usta Zayna i delikatnie się uśmiecham.
***
Przepraszam, jeżeli przeoczyłam jakieś błędy, ale jest tak późna godzina, że literki mienią mi się w oczach xd Komentujcie rozdział, proszę! :3
Skomentowałabym zachowanie głównych bohaterów, ale nie mam siły :cc
Przepraszam za to, że rozdział pojawił się tak późno :d
Kończą się wakacje i mam z tego powodu załamke psychiczną. Wy też? xoxox
Kocham Was <3
Ps: Co sądzicie o nowym wyglądzie bloga?
Tez mam załamke xD a rozdział cudowny :) czekam na nn!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Clauduska Duśka xx.
heh załamka jest zaawsze ... suuper rozdział Dawaj NEXTA !!
OdpowiedzUsuńdziękuje :3
Usuń♥
OdpowiedzUsuń<333
UsuńŚwietny:-)
OdpowiedzUsuńThx :)
UsuńSuuper <33 już myślałam że oni się pocałują albo coś a tu nie... XD nie męcz mnie! Koniec wakacji ? Też jestem załamana. Pamiętaj żeby na początek roku ubrać się na czarno, w końcu to pogrzeb twojego szczęścia xD ej no ale skąd Zayn ma tyle kasy co? Ja się pytam? W pałacach sobie jakichś mieszka ;D Kocham <3 Czekam na następny rozdzał Martyno <3
OdpowiedzUsuńBędę Cię męczyć, a i owszem, bo chcę wywoływać jakieś emocje w czytelnikach tego bloga xD Na pewno ubiorę się na czarno, bo masz w pełni rację co do pogrzebu szczęścia XD Na koniec roku, jako jedna z nielicznych byłam ubrana na kolorowo, bo chciałam uczcić wolność :P Dlaczego wakacje muszą tak krótko trwać?! :d
UsuńSkąd Zayn ma tyle kasy? Nie wiem, jakoś tak mnie natchnęło, żeby mieszkał w willi XD
Jak miło, że użyłaś mojego imienia, rzadko kto to robi :cc