Nie wiem, kiedy jest w końcu zakończenie tego konkursu, ale bardzo proszę wszystkich, którzy jeszcze nie zagłosowali na Dance, aby zrobili to teraz, bo dość dużo brakuje mi do drugiego miejsca, a ogromnie chciałabym je zająć :3 Przypominam, że ankieta znajduje się po prawej stronie na tym blogu.
- Wygrywają... Zayn i Tiffany z numerem 25! - wykrzykuje prowadzący, a potem uśmiecha się najszerzej, jak tylko potrafi. Czuję, jak radość rozpiera mnie od środka. Po upływie kilku sekund, kiedy odzyskuję świadomość, zaczynam podskakiwać i piszczeć ze szczęścia. W przypływie euforii rzucam się na szyję Zayn'owi. Chłopak cicho chichocze. Brawa na widowni nie cichną już od dobrych trzech minut, a ja stoję jeszcze przez chwilę w ramionach Malika, któremu zdaje się to nie przeszkadzać.
- Wygrywają... Zayn i Tiffany z numerem 25! - wykrzykuje prowadzący, a potem uśmiecha się najszerzej, jak tylko potrafi. Czuję, jak radość rozpiera mnie od środka. Po upływie kilku sekund, kiedy odzyskuję świadomość, zaczynam podskakiwać i piszczeć ze szczęścia. W przypływie euforii rzucam się na szyję Zayn'owi. Chłopak cicho chichocze. Brawa na widowni nie cichną już od dobrych trzech minut, a ja stoję jeszcze przez chwilę w ramionach Malika, któremu zdaje się to nie przeszkadzać.
- Gratulacje, udało ci się. - stwierdza z uśmiechem.
- Nie, Zayn. To nam się udało. - przez chwilę patrzymy sobie w oczy, jak zaczarowani.
- Przepraszam, że przeszkodzę, ale... - słyszę głos prowadzącego i moje policzki w sekundzie stają się czerwone. Z jego perspektywy musimy pewnie wyglądać na zakochanych. - Chciałbym wręczyć wam nagrodę. - podchodzi do nas i podaje naszej dwójce papierowe torby.
*
Wychodzimy z budynku w otoczeniu naszych rodzin, tym razem ubrani zwyczajnie. Ja mam na sobie jeansy i zwyczajny biały podkoszulek, a Tiffany czarne, bardzo obcisłe rurki i żółtą bluzkę na ramiączkach. Gdy moja mama zaczyna bardzo interesującą rozmowę z mamą Tiffany, ja odciągam ją jakiś kawałek dalej i rozpoczynam z nią konwersację na temat konkursu.
- I co? Jak się czujesz z tym, że wygraliśmy dwukrotnie? - pytam z szerokim uśmiechem.
- A niby jak mogłabym się czuć? Jestem tak szczęśliwa, że najchętniej wycałowałabym wszystkich dookoła, aby okazać swoją radość.
- Ja nie mam osobiście nic przeciwko. - przybliżam się do niej i z cwaniackim uśmieszkiem zniżam się. Dziewczyna kładzie dłoń na mojej klatce piersiowej i delikatnie mnie odpycha.
- To była metafora. - przewraca oczami.
- A dostanę choć całusa w policzek? Przyjaciele tak robią - mówię i robię najsłodsze oczka na jakie mnie stać.
- No dobra. - zgadza się w końcu.- Ale nie przyzwyczajaj się. - grozi mi palcem.
- Gdzież bym śmiał? - prycham, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Powoli podnosi się na palce i na moment przyciska swoje usta do mojego policzka. Zarumieniona oddala się ode mnie, a ja kontynuuję.
- Może gdzieś wyjdziemy, żeby uczcić zwycięstwo? No wiesz... Przyjaciele tak robią.
- Myślę, że to nie najgorszy pomysł, ale gdzie wyjdziemy? - debatuje.
- Nad tym to się jeszcze zastanowię. Będę po ciebie jutro o 16:00. Może być? - unoszę brew w pytającym geście.
- Tak, jasne.
*
Już od dobrych piętnastu minut przegrzebuję szafę w poszukiwaniu odpowiedniej sukienki i wciąż żadnej nie znalazłam. Nie mam zielonego pojęcia, gdzie Zayn planuje mnie zabrać, więc na wszelki wypadek pasowałoby przygotować jakąś wygodną kreację. W końcu decyduję się na przewiewną sukienkę w kwiaty na ramiączkach. Do tego zakładam buty na średnim obcasie, a włosy spinam w koka na czubku głowy. Zostaje mi jeszcze dwadzieścia minut do przyjazdu Zayn'a. Przez ten czas zdążam zrobić sobie makijaż i już jestem gotowa do wyjścia. Nie mijają dwie minuty, a ja już słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram drewnianą powłokę i napotykam wzrok Malika.
- Cześć. - witam się z nim, a on odpowiada mi kiwnięciem głowy. - Poczekaj jeszcze chwilkę. Nie wzięłam torebki. Wracam po wcześniej wspomnianą rzecz, a następnie razem z chłopakiem opuszczam moje mieszkanie i zamykam je na klucz.
- To gdzie jedziemy? - pytam, kiedy chwyta mnie pod ramię.
- Niespodzianka. - oznajmia wesoło.
- Rany, nie cierpię niespodzianek. - jęczę.
- No widzisz, a ja uwielbiam. - śmieje się.
- A więc jednak potrafimy się w czymś nie zgadzać.
- Nie znam tego miejsca. - wzruszam ramionami.
- No i bardzo dobrze.
Chłopak wychodzi z samochodu i obchodzi go, by otworzyć mi drzwi. Podaje mi dłoń, pomagając wyjść.
- Zamknij oczy. - prosi, ale z początku nie spełniam jego prośby.
- Będziemy szli przez las, kiedy jestem w tych butach, a ty w dodatku chcesz, żebym miała zamknięte oczy? - Po prostu mi zaufaj, ok? Pomogę ci dojść na miejsce. Przez cały czas będę cię trzymał, żebyś nie upadła. - zapewnia mnie. Niepewnie zamykam powieki, a chłopak kładzie dłonie na mojej talii. Świetnie... Teraz pewnie jestem czerwona, jak burak.
- Jesteśmy już na miejscu. Możesz otworzyć oczy.
Tak robię i zamieram, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Przed nami rozciąga się piękny widok. Ze skał nieopodal spływa ogromny wodospad, wokół nas jest pełno zieleni, a pod naszymi nogami leży koc piknikowy, na którym znajdują się różne dania, przekąski i... wino. Białe oraz czerwone. Zayn chichocze na widok mojej miny.
- Tu jest tak bardzo pięknie. - zachwycam się.
- Wiem, przychodziłem tu jako dziecko wspólnie z moimi rodzicami i siostrami. To było nasze ulubione miejsce... Na piknik i nie tylko.
- Przepraszam za wścibskość, ale... Dlaczego nigdy nic nie wspominasz o swoim tacie?
- Zmarł dwa lata temu w wypadku samochodowym. A twój? Też nigdy nie słyszałem, żebyś o nim opowiadała, a poza tym zdziwiło mnie, że nie pojawił się na konkursie.
- Zmarł dwa lata temu na raka.
- My to mamy szczęście. - ironizuje.
- Taa. - mruczę i opuszczam głowę.
- Więc... Jesteś może głodna? - pyta, chwytając się za kark. Uśmiecham się na widok jego zakłopotanej miny.
- Nigdy nie byłam bardziej. Zapamiętałeś?
- Ale, że co? - dziwi się.
- To, że uwielbiam dania włoskie. - odpowiadam.
- A tak... Zapamiętałem.
- No więc... Skosztujmy tego cuda. - mówię. Nakładam sobie na talerz niewielką ilość makaronu i sosu pomidorowego, a następnie mieszam je ze sobą. Nawijam na widelec, a potem biorę do buzi, czując wspaniały smak.
- To jest świetne. Sam zrobiłeś? - pytam.
- Tak właściwie to nie. Ten makaron jest dziełem mojej mamy. - oznajmia, a ja przewracam oczami.
- Serio? Tym zdaniem wszystko zepsułeś.
- Dlaczego? - unosi brew.
- Ponieważ wolę, kiedy mężczyzna potrafi gotować.
- Może skosztujesz pizzy? Sam robiłem - chwali się, a ja wybucham śmiechem.
- A tak poważnie? - dźgam go żartobliwie w ramię.
- A tak poważnie ja robiłem spód i wybierałem składniki, natomiast mama go ozdobiła. - przyznał.
- Pocieszę cię tym, że świetnie dobrałeś składniki. Uwielbiam wszystkie z nich. - zapewniam go.
- Czyli lubisz ananas na pizzy?
- Tak, nawet bardzo.
- To dobrze, bo się obawiałem, że nie. Niewielu ludzi to lubi.
- W takim razie jestem jedną z tych ludzi.
- To tak, jak ja. - zauważa.
- Dlaczego to mnie nie dziwi? - droczę się z nim.
- Masz ochotę na wino?
- Tak, poproszę.
- Białe czy czerwone?
- Białe. - wybieram, a Zayn wzrusza ramionami.
- Dziwne.
- Co?
- Ja wolę czerwone.
- Ja również, ale lepsze zostawia się na koniec.
- W sumie... Masz rację. Więc najpierw otworzymy białe.
Chłopak otwiera wino i nalewa do dwóch kieliszków. Jeden z nich podaje mi, a drugi bierze sam.
- Za przyjaźń?
- Za przyjaźń. - potwierdzam, a potem stukamy się kieliszkami. Biorę łyka i automatycznie się uśmiecham.
- Przepyszne.
- Też tak twierdzę.
- Co lubisz robić? Poza tańcem.
- Masz na myśli, jakie jest moje hobby?
- Tak, dokładnie o to mi chodzi.
- Chyba śpiewanie idzie mi nie najgorzej.
- Jakiś ty skromny. Zaśpiewasz mi coś?
- Może innym razem. - na jego twarzy pojawia się grymas.
- Nalegam. - robię słodkie oczka.
- Naprawdę nie mam na to dzisiaj ochoty, ale obiecuję, że zaśpiewam ci coś następnym razem, gdy się spotkamy.
- Nie przemyślałam właściwie jednej rzeczy.
- Jakiej?
- Najpierw wypijemy dwie butelki wina, a później mam ci pozwolić prowadzić samochód?
- No, tak myślę. - mruczy pod nosem.
- A ja nie. Lepiej odpuśćmy sobie to wino.
- Mam trochę lepszy pomysł. - spoglądam na niego pytająco. - Posiedzimy tu jeszcze trochę, zjemy, a potem pojedziemy do mnie i wypijemy wino, ok?
- No nie wiem...
- Proszę cię, Tiff. - robi słodkie oczka, a ja ulegam pod jego spojrzeniem i przez to, jak mnie nazwał.
- No ok. A tak w ogóle to... Dziękuję. Ten dzień jest wspaniały. I myślę, że jest taki dzięki tobie.
- Mogę o coś spytać?
- Jasne, nie krępuj się.
- Czy według ciebie to jest przyjacielskie spotkanie?
- No tak, przecież jesteśmy przyjaciółmi. Chyba nie do końca rozumiem, o co ci chodzi.
- O nic. Po prostu według mnie to jest randka.
- Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
- Nie wiem, takie mam przeczucie.
- W takim razie masz złe przeczucie, bo to nie jest randka.
- W takim razie, jak nazwiesz dwoje ludzi, robiących piknik nad wodospadem przy zachodzie słońca?
- Radzę ci nie psuć mojego nastroju, bo wtedy nigdzie z tobą nie pojadę. - przewracam oczami.
- Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować. To był tylko żart. - spuszcza wzrok, a ja postanawiam mu wybaczyć.
Drogę do domu Zayn'a przebywamy, śpiewając różne piosenki lecące w radiu i rozmawiając o naszym dzieciństwie. Okazuje się, że oprócz tego samego jedzenia lubimy tę samą muzykę. Poza tym chłopak rzeczywiście śpiewa cudownie. Jego głos jest taki czysty i gładki. Muszę przyznać, że naprawdę był skromny, mówiąc, że śpiewanie idzie mu nie najgorzej.
- Już jesteśmy na miejscu. - mówi i ponownie obchodzi auto, aby pomóc mi wysiąść. Idziemy razem pod drzwi wejściowe, a wtedy Mulat je otwiera...
***
Nareszcie dodałam rozdział w terminie, bądźcie ze mnie dumni xD
A tak poważnie to bardzo przepraszam, że w końcu nie opisałam tego finałowego tańca, ale po pierwsze nie dałabym rady dodać tego rozdziału dzisiaj, a po drugie nie miałam do tego weny :cc Wybaczcie, proszę.
Wiem, że pewnie nie każdy to zauważył, ale dodałam wyróżnienie dla najaktywniejszych czytelniczek po prawej stronie :* (aktywność zależy od liczby dodawanych komentarzy) Znalazłam coś takiego na innym blogu i dodałam na swoim, bo bardzo mi się to spodobało :D
Bardzo proszę Was o wyrażanie swoich opinii w komentarzach ^^
Wiecie, że Was kocham ? <3
Ps: Polecam to tłumaczenie, bo według mnie jest rewelacyjne :3 http://the-sexton-house-fanfiction.blogspot.com
- To jest świetne. Sam zrobiłeś? - pytam.
- Tak właściwie to nie. Ten makaron jest dziełem mojej mamy. - oznajmia, a ja przewracam oczami.
- Serio? Tym zdaniem wszystko zepsułeś.
- Dlaczego? - unosi brew.
- Ponieważ wolę, kiedy mężczyzna potrafi gotować.
- Może skosztujesz pizzy? Sam robiłem - chwali się, a ja wybucham śmiechem.
- A tak poważnie? - dźgam go żartobliwie w ramię.
- A tak poważnie ja robiłem spód i wybierałem składniki, natomiast mama go ozdobiła. - przyznał.
- Pocieszę cię tym, że świetnie dobrałeś składniki. Uwielbiam wszystkie z nich. - zapewniam go.
- Czyli lubisz ananas na pizzy?
- Tak, nawet bardzo.
- To dobrze, bo się obawiałem, że nie. Niewielu ludzi to lubi.
- W takim razie jestem jedną z tych ludzi.
- To tak, jak ja. - zauważa.
- Dlaczego to mnie nie dziwi? - droczę się z nim.
- Masz ochotę na wino?
- Tak, poproszę.
- Białe czy czerwone?
- Białe. - wybieram, a Zayn wzrusza ramionami.
- Dziwne.
- Co?
- Ja wolę czerwone.
- Ja również, ale lepsze zostawia się na koniec.
- W sumie... Masz rację. Więc najpierw otworzymy białe.
Chłopak otwiera wino i nalewa do dwóch kieliszków. Jeden z nich podaje mi, a drugi bierze sam.
- Za przyjaźń?
- Za przyjaźń. - potwierdzam, a potem stukamy się kieliszkami. Biorę łyka i automatycznie się uśmiecham.
- Przepyszne.
- Też tak twierdzę.
- Co lubisz robić? Poza tańcem.
- Masz na myśli, jakie jest moje hobby?
- Tak, dokładnie o to mi chodzi.
- Chyba śpiewanie idzie mi nie najgorzej.
- Jakiś ty skromny. Zaśpiewasz mi coś?
- Może innym razem. - na jego twarzy pojawia się grymas.
- Nalegam. - robię słodkie oczka.
- Naprawdę nie mam na to dzisiaj ochoty, ale obiecuję, że zaśpiewam ci coś następnym razem, gdy się spotkamy.
- Nie przemyślałam właściwie jednej rzeczy.
- Jakiej?
- Najpierw wypijemy dwie butelki wina, a później mam ci pozwolić prowadzić samochód?
- No, tak myślę. - mruczy pod nosem.
- A ja nie. Lepiej odpuśćmy sobie to wino.
- Mam trochę lepszy pomysł. - spoglądam na niego pytająco. - Posiedzimy tu jeszcze trochę, zjemy, a potem pojedziemy do mnie i wypijemy wino, ok?
- No nie wiem...
- Proszę cię, Tiff. - robi słodkie oczka, a ja ulegam pod jego spojrzeniem i przez to, jak mnie nazwał.
- No ok. A tak w ogóle to... Dziękuję. Ten dzień jest wspaniały. I myślę, że jest taki dzięki tobie.
- Mogę o coś spytać?
- Jasne, nie krępuj się.
- Czy według ciebie to jest przyjacielskie spotkanie?
- No tak, przecież jesteśmy przyjaciółmi. Chyba nie do końca rozumiem, o co ci chodzi.
- O nic. Po prostu według mnie to jest randka.
- Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
- Nie wiem, takie mam przeczucie.
- W takim razie masz złe przeczucie, bo to nie jest randka.
- W takim razie, jak nazwiesz dwoje ludzi, robiących piknik nad wodospadem przy zachodzie słońca?
- Radzę ci nie psuć mojego nastroju, bo wtedy nigdzie z tobą nie pojadę. - przewracam oczami.
- Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować. To był tylko żart. - spuszcza wzrok, a ja postanawiam mu wybaczyć.
Drogę do domu Zayn'a przebywamy, śpiewając różne piosenki lecące w radiu i rozmawiając o naszym dzieciństwie. Okazuje się, że oprócz tego samego jedzenia lubimy tę samą muzykę. Poza tym chłopak rzeczywiście śpiewa cudownie. Jego głos jest taki czysty i gładki. Muszę przyznać, że naprawdę był skromny, mówiąc, że śpiewanie idzie mu nie najgorzej.
- Już jesteśmy na miejscu. - mówi i ponownie obchodzi auto, aby pomóc mi wysiąść. Idziemy razem pod drzwi wejściowe, a wtedy Mulat je otwiera...
***
Nareszcie dodałam rozdział w terminie, bądźcie ze mnie dumni xD
A tak poważnie to bardzo przepraszam, że w końcu nie opisałam tego finałowego tańca, ale po pierwsze nie dałabym rady dodać tego rozdziału dzisiaj, a po drugie nie miałam do tego weny :cc Wybaczcie, proszę.
Wiem, że pewnie nie każdy to zauważył, ale dodałam wyróżnienie dla najaktywniejszych czytelniczek po prawej stronie :* (aktywność zależy od liczby dodawanych komentarzy) Znalazłam coś takiego na innym blogu i dodałam na swoim, bo bardzo mi się to spodobało :D
Bardzo proszę Was o wyrażanie swoich opinii w komentarzach ^^
Wiecie, że Was kocham ? <3
Ps: Polecam to tłumaczenie, bo według mnie jest rewelacyjne :3 http://the-sexton-house-fanfiction.blogspot.com
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału:-)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńWspaniały rozdział!! Dla mnie teź to była randka :) czekam niecierpliwie na nn <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Clauduśka Duśka xx.
Dziękuję :*
UsuńPs: Według mnie też, ale Tiff twierdzi inaczej xD
♥♥♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
UsuńNajlepszy
OdpowiedzUsuńDzięki :*
UsuńSuper rozdział :) nie moge doczekać :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i weny życze xD
Dziękuję <3
UsuńOooooł teraz to mi się pewnie dostanie XD tak dawno dodałaś rozdział a ja dopiero komentuję ;c Ups? Wiedziałam że wygrają ^^ inaczej być nie mogło! Dzięki temu jeszcze zostaniesz przy życiu ;* Tiff jak zwykle wypiera się i mimo wszystko mówi że to nie randka? TAK, JASNE, OCZYWIŚCIE. /Jej się nie wierzy, zapamiętajcie ludziska\ Ciekawe co oni w tym domu będą robić xD żebyś mi tu zboczeńcu nie wyjechała z jakimś +18 XD AJM DŻAST SEJIN. Nie no, każdy chyba wie że Tiff to zakonnica ;> Wakacje się powoli kończą ;cccccccccc jeszcze w tym roku mam zrąbany egzamin gimnazjalny ( ja nawet nie wiem czy dobrze nazwę napisałam a co dopiero zawartość tego gówna O.o ) KOCHAAAM <3
OdpowiedzUsuńNa początku rzeczywiście chciałam się na Ciebie obrazić, ale po długim namyśle postanowiłam Ci darować to przewinienie. Nie no... Oczywiście, że robię sobie z Ciebie jaja xD Tak bardzo kocham Twoje komentarze, że mogłabym czekać na nie tygodniami :*
UsuńOczywiście, że wygrali, przecież gdyby tak nie było to nie miałoby najmniejszego sensu, prawda? :D
Dzięki za darowanie mi życia :P
Tak, owszem. Tiffany jest baaardzo dziwna XD Co do scenki +18 planowałam to zrobić, ale skoro ty nie chcesz, to oczywiście zmieniłam zdanie ;D
A czy Tiff to zakonnica wszyscy czytelnicy tego bloga już za niedługo będą mieli okazję, aby się przekonać XD No właśnie, to, że wakacje się kończą to prawie, jak koniec świata :cc Czekaj... Jeżeli w tym roku masz egzamin gimnazjalny to idziesz do 3 gim, prawda? Ja jestem rok młodsza :)
Chyba, że chodziło Ci o projekt gimnazjalny, ale myślę, że raczej nie pomyliłabyś tych rzeczy :P
Kocham ♥♥♥
PISZ TO 18+ HAHAHAH TO BĘDZIE MASAKRYCZNIE ZAJEBISTE. Tak, idę do trzeciej gimnazjum ;D ten projekt to zdałam z maksymalną liczbą punktów le ja aka plina uczennica anielica xD na rymy mi się wzięło, ale szczegół ;D zazdroszczę ci bo masz jeszcze dużo czasu do tego czegoś ;cc łeee Alice pisze egzamin gimnazjalny? to nie pasuje ;_; w grudniu kończę 15 lat ;3 już za trzy i pół (czy coś takiego O.o) miesiąca mam URODZINY YAY, WSZYSCY SIĘ CIESZĄ, BALONY W NIEBO, GWIZDKI W RUCH SERPENTYNY W POWIETRZE... no i takie tam... Masz może instagrama albo tt?
OdpowiedzUsuńZa późno na +18, bo zmieniłam plany, a już jestem przy końcu rozdziału :d
UsuńCo do projektu, to gratulacje, też bym tak chciała *.*
I tak... Mam tt, ale nie bardzo z niego korzystam, a o co chodzi? :)
Kocham <3
http://recenzje-opowiadan-one-direction.blogspot.com/2014/08/36-dance-with-me.html
OdpowiedzUsuńPojawiła się recenzja twojego bloga. Serdecznie zapraszam :3
Ok, dziękuję :*
UsuńOh kochana Alicja widze się rozpisała ^^ nie no nie mogę się doczekać tego co bd dalej i BŁAGAM byle by Tiff nie była zakonnicą !! ;) nie no żart .. Super Ci to opowiadanie wychodzi :D
OdpowiedzUsuń